O rozwoju rynku pracownika w Polsce mówi się nie od dziś. Eksperci co rusz podkreślają, że bezrobocie maleje, a pracodawcy mają coraz większe trudności z pozyskaniem rąk do pracy. Warto jednak zauważyć, że zjawisko to najbardziej widoczne jest w największych polskich miastach i najbardziej uprzemysłowionych regionach. A jak sprawy mają się w pozostałych województwach? Czy rynek pracownika pojawił się już (naprawdę) w całej Polsce?

Największe braki w kadrach

Pracodawcy z największych polskich miast, takich jak Kraków, Warszawa czy Wrocław, od dłuższego czasu narzekają na brak rąk do pracy. Podobna sytuacja ma miejsce w najbardziej uprzemysłowionych regionach, nie tylko w województwie małopolskim i mazowieckim, ale także m.in. na Śląsku i Dolnym Śląsku. Według niektórych badaczy, zjawisko rynku pracownika rzeczywiście staje się coraz bardziej widoczne, ale właśnie tylko w niektórych regionach i branżach. Na największy niedobór rąk do pracy cierpią np. pracodawcy z branży IT, handlowej czy produkcyjnej. Tutaj faktycznie można mówić o bardzo dynamicznym wzroście wynagrodzeń, stanowiącym odpowiedź na problemy z pozyskaniem pracowników. Zjawisko rynku pracownika we wspomnianych branżach najbardziej widoczne jest właśnie w wymienionych wyżej regionach – ale co z innymi miejscami na mapie naszego kraju?

 

Zwiększony zasięg rynku pracownika

Dotychczas w niektórych regionach, szczególnie na wschodzie i północy Polski, obserwowaliśmy bardzo wysoki poziom bezrobocia, wynoszący nawet do dwudziestu-kilku procent. Obecnie tamtejsza sytuacja nadal daleka jest od najbardziej uprzemysłowionych punktów, ale rynek pracownika powoli zaczyna zaglądać i tam. Dowodem na to jest m.in. wzmożone zainteresowanie pracodawców danymi z raportów płacowych, co świadczy o pogłębiających się trudnościach ze znalezieniem odpowiednich kandydatów. Podobnie komentuje to Maciej Ważny, Konsultant w Advisory Group TEST Human Resources:

Na podstawie ostatniego rekordowego wzrostu firm w naszym badaniu wynagrodzeń Raport Płacowy wyraźnie widać, że rynek pracownika dotknął nie tylko przedsiębiorstwa w największych polskich regionach. Zainteresowane raportami są firmy z całej Polski, co zaowocowało wyraźnym wzrostem próby w regionach, w których nasza działalność dotychczas była mniej aktywna. Duży przyrost firm w badaniu zanotowaliśmy szczególnie w województwach takich jak: łódzkie, pomorskie, podlaskie, zachodniopomorskie, opolskie czy lubuskie. Obecnie jako jedyna firma na rynku jesteśmy w stanie pokazać dane dla niemal każdego województwa w Polsce, co jest znakomitą informacją zwłaszcza dla tych przedsiębiorstw, które rozlokowały swoje oddziały na terenie całej Polski.

 

Bezrobocie nie znaczy kandydaci

Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, pod koniec czerwca 2017 roku stopa bezrobocia w Polsce wyniosła rekordowo niską wartość 7,1%. Najwięcej bezrobotnych zarejestrowało się w województwach warmińsko-mazurskim (12,1%), kujawsko-pomorskim (10,5%), podkarpackim (10,0%), zachodniopomorskim (9,3%), podlaskim i świętokrzyskim (po 9,1%). Wyższe wartości widoczne są jednak często w poszczególnych powiatach, niejednokrotnie osiągając nawet kilkanaście procent. Mimo to, takie dane wcale nie oznaczają, że w tych podregionach mieszka wielu kandydatów gotowych do pracy. Może być bowiem wręcz odwrotnie – w niektórych powiatach (zwłaszcza tam, gdzie bezrobocie jest największe), ludność często zajmuje się rolnictwem, pracuje za granicą albo z różnych powodów w ogóle nie jest zainteresowana podjęciem zatrudnienia. To właśnie te czynniki mogą być przyczyną problemów z zapełnieniem wakatów, w związku z czym tamtejsi pracodawcy coraz częściej zgłaszają się z chęcią skorzystania z Raportów Płacowych.

 

Ze skrajności w skrajność?

Według niektórych ekspertów, w Polsce może niedługo dojść do sytuacji podobnej jak na Węgrzech, gdzie poziom wynagrodzeń wzrósł ostatnio aż o kilkanaście procent. Skąd tak gwałtowna zmiana? Podobnie jak u nas, Węgry doświadczają wzrostu płacy minimalnej i  starzenia się społeczeństwa. W Polsce ogromną rolę mogą dodatkowo grać czynniki takie jak świadczenie 500+ oraz malejący napływ rąk do pracy z Ukrainy. Dla osób czynnych zawodowo, gwałtowny skok wynagrodzeń wydawać się może spełnieniem marzeń – niektórzy eksperci sądzą jednak, że to krótkowzroczne myślenie. Dr hab. Joanna Tyrowicz z Instytutu Ekonomicznego NBP w rozmowie z PAP twierdzi przykładowo, że pracodawcy długo nie zniosą sytuacji, w której będą zmuszeni do płacenia pracownikom pensji przewyższających ich efektywność. Według niej, w długofalowej perspektywie mogłoby skończyć się to zastąpieniem sił roboczych maszynami i systemami komputerowymi, bo byłoby to bardziej opłacalne dla przedsiębiorców. Czy więc rynek pracownika jest zjawiskiem tak pozytywnym, jak się wydaje? Nie do końca, bo najbardziej korzystna sytuacja dla gospodarki ma miejsce wtedy, gdy nie dochodzi do żadnych skrajności. Stabilizacja bezrobocia, wyrównanie poziomu wynagrodzeń z efektywnością pracowników (czyli płacenie podwładnym tyle, ile rzeczywiście warta jest ich praca) może być jedynym sensownym rozwiązaniem na dłuższą metę.