Obecnie w Polsce mamy do czynienia z rekordowo niskim bezrobociem – według danych Głównego Urzędu Statystycznego, we wrześniu 2017 stopa bezrobocia wynosiła tylko 6,8%. Tak dobrego wyniku nie udało się nam osiągnąć od 27 lat – więcej osób zatrudnionych było bowiem tylko w roku 1990 (bezrobocie we wrześniu wynosiło wtedy zaledwie 5%). Mimo że pozornie sytuacja na rynku pracy wydaje się doskonała, w praktyce przedsiębiorcy z wielu branż borykają się jednak z pogłębiającym deficytem pracowników. Zapotrzebowanie na podwładnych często zdaje się przekraczać ich podaż, a powody tego stanu rzeczy są różne. Do najczęściej wymienianych należą m.in. niedociągnięcia w systemie edukacji.

Miasto a prowincja

 

Aktualna sytuacja na rodzimym rynku pracy została dokładnie opisana w raporcie z badania “Barometr zawodów 2017”, zrealizowanego na zlecenie Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. W opracowaniu poruszono nie tylko kwestię bezrobocia, ale szeroko omówiono przede wszystkim zjawisko deficytu pracowników w poszczególnych województwach oraz rozpatrywano jego przyczyny. Według autorów, zróżnicowanie szans na pracę zależy nie tylko od wielkości danego rynku, ale także od jego położenia geograficznego. Przykładowo, w dużych miastach, takich jak Wrocław, Kraków czy Warszawa, zapotrzebowanie na pracowników jest większe niż w małych miejscowościach. To, że większe szanse na zatrudnienie mają osoby mieszkające w stolicach województw, wynika z kilku czynników. Przede wszystkim, metropolie zapewniają szeroki dostęp do edukacji, a zwiększona podaż absolwentów uczelni wyższych przyciąga inwestorów, którym zależy na rozwijaniu wykwalifikowanych zespołów. Dostęp do wykształconych kandydatów to jednak nie jedyny powód, dla którego przedsiębiorcy chcą rozwijać działalność na terenie miast – zależy im bowiem także na doskonałym połączeniu komunikacyjnym, które stolice województw zapewniają w najwyższym stopniu. Autostrady, drogi szybkiego ruchu, linie kolejowe, lotniska – wszystko to z jednej strony powstało z powodu wzmożonego rozwoju gospodarczego, z drugiej zaś intensywnie go napędza. Mimo wszystko, w niektórych branżach, zapotrzebowanie na pracowników jest tak wysokie, że deficyt kandydatów zaczyna doskwierać nawet firmom położonym w centrach miast. Poza granicami miast, niedobór rąk do pracy widoczny jest w innych typach przedsiębiorstw – np. produkcyjnych, które często rozwijają swoje ogromne zakłady właśnie na przedmieściach i w obrębach tzw. specjalnych stref ekonomicznych.

 

Pracownicy fizyczni i umysłowi

Sytuacja deficytowa w poszczególnych województwach jest podobna, choć zapotrzebowanie na konkretne zawody może różnić się tutaj właśnie ze względu na wymienione wyżej czynniki. Niedobór rąk do pracy w różnych branżach widoczny jest m.in. w Małopolsce. Komentuje to Natalia Skocz, Konsultantka z Działu Analiz i Raportów Płacowych w Advisory Group TEST Human Resources, na co dzień pracująca właśnie z klientami z tego regionu:

 W ciągu ostatnich lat, grupa zawodów deficytowych w województwie małopolskim staje się coraz liczniejsza. W porównaniu do poprzedniego roku pojawiło się jeszcze więcej stanowisk, z których rekrutacją pracodawcy mają coraz większy problem. Pracowników o odpowiednich kwalifikacjach, a jednocześnie chętnych do podjęcia pracy na danej pozycji, jest coraz mniej. Do tej grupy ryzyka należą przede wszystkim stanowiska robotnicze, np. blacharze, cieśle, brukarze, kierowcy, spawacze; z drugiej jednak strony, podobne zagrożenie występuje w przypadku grafików komputerowych, programistów i administratorów baz danych  mówi. Ekspertka porusza kwestię wspomnianą powyżej – niedobór rąk do pracy w bardzo zróżnicowanych branżach. Jeśli chodzi o pracowników fizycznych, ich deficyt spowodowany jest szczególnie niedociągnięciami w systemie edukacji – w Polsce brakuje szkół zawodowych czy techników, gdzie młodzi ludzie mogliby nabyć kwalifikacje do wykonywania pracy na powyższych stanowiskach. W przypadku zaś programistów i innych pracowników umysłowych, oferta edukacyjna jest bardzo szeroka, ale branża rozwija się tak szybko, że rosnące zapotrzebowanie znacznie przekracza podaż kandydatów.

Deficyt pracowników w powyższych branżach stanowi ogromne wyzwanie dla pracodawców, ale dla podwładnych ma pewien znaczący plus: wysokie wynagrodzenie. Dotyczy to szczególnie gwałtownie rozwijających się branż, w których przedsiębiorcy są gotowi zapłacić kandydatom stosunkowo wysokie kwoty (często nawet już na stanowiskach juniorskich), byle tylko pracownik chciał podjąć u nich zatrudnienie – a najlepiej zostać na stałe. Wobec pogłębiającego się niedoboru kadrowego, pracodawcy często przyjmują też na siebie ciężar wyszkolenia młodego pracownika, z nadzieją, że inwestycja w rozwój jego kwalifikacji szybko się zwróci i zaowocuje zwiększoną efektywnością pracy w całościowym ujęciu. Takie działanie może znacząco pomóc w rekrutowaniu pracowników deficytowych zawodów.