W przeszłości rynek pracy zdecydowanie różnił się od obecnego. Było dużo chętnych osób, jednak mało ofert pracy. Firmy mogły dzięki temu stawiać wysokie wymagania – wiedziały, że zawsze znajdą odpowiednią osobę. Poprzez taką strategię organizacje zatrudniały ludzi, którzy od zaraz mogli zacząć pracę – posiadali bowiem wszystkie umiejętności potrzebne na danym stanowisku.

Rekordowo niski poziom bezrobocia w 2018 roku spowodował brak odpowiedniej liczby pracowników na rynku. Aktualnie jest zdecydowanie więcej ofert pracy niż chętnych, aby je podjąć. Zgodnie z International Business Report firmy Grant Thornton, aż 60% średnich i dużych firm ma trudności ze znalezieniem odpowiedniej osoby do pracy. Brakuje osób z branży IT, księgowości, inżynierii, czy też wykwalifikowanych pracowników fizycznych. Problem ten dotknął również sektora produkcji. Pracodawcy nie mieli więc wyboru – musieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości i dopasować do rynku.

 

Ekspert o zmianie wymagań

manaHR prowadzi badania wynagrodzeń, podczas których firmy uczestniczące przechodzą również proces dopasowania stanowisk. Pośrednim rezultatem jest pozyskanie wiedzy o wymaganiach, które stawia organizacja osobą chcącym do wejść w organizację. Kasia Gromek, która ma wieloletnie doświadczenie w tym zakresie, na bieżąco widzi zmiany dokonujące się w oczekiwaniach pracodawców podczas zatrudniania nowych osób. Jak jej zdaniem wygląda obecny trend w sektorze produkcji? „Rynek pracownika wywraca do góry nogami ostatnie standardy przy zatrudnianiu. Doświadczenie 2 lata? Byłoby miło, ale weźmiemy każdą chętną osobę, nawet bez doświadczenia. Wykształcenie techniczne/kierunkowe? Wystarczy, żeby potrafił opanować obsługę maszyny. Uprawnienia na wózek widłowy albo SEPowskie? Wyślemy na kurs! Brzmi znajomo? Właśnie tak to teraz wygląda. Pracodawcy poszukują rąk chętnych do pracy już wszędzie. Oferują szkolenia, zakwaterowanie, dopłaty do posiłków i dojazdów do pracy – wszystko, żeby przyciągnąć osoby do pracy i utrzymać je na dłużej niż 3 miesiące”.

 

Coraz niższe wymagania

Zmiany zachodzą bardzo dynamicznie – jeszcze rok temu firmy posiadanie uprawnień traktowały, jako warunek konieczny do podjęcia pracy. Obecnie coraz częściej nie są one aż tak ważne – przedsiębiorstwa przyjmują osoby z potencjałem, które szybko przyswoją nową wiedzę i po szkoleniach zapewnianych przez firmę, staną się wartościowymi pracownikami. Dzięki takiej strategii, po 3 miesiącach, firma ma dobrego pracownika – gdyby pozostawili wysokie wymagania, takiej osoby mogliby nigdy nie znaleźć. Czy rozwiązuje to problem pozyskania talentów? Niestety nie do końca – nawet po obniżeniu wymagań i zapewnieniu odpowiedniego treningu, często organizacje i tak mają problem z przyciągnięciem do siebie osób. Z tego względu oferują coraz atrakcyjniejsze wynagrodzenie oraz liczne benefity. Wyjątkiem odstającym od tego trendu są specyficzne branże, wymagające specjalistycznej wiedzy, np. branża medyczna, gdzie na stanowiska operatorów produkcji nie przyjmuje się osób bez doświadczenia przy maszynach do produkcji leków.

Mniejszy próg wejścia do firmy jest przede wszystkim dużą szansą dla młodych ludzi, którzy są dopiero na starcie swojej drogi zawodowej. W przeszłości ciężko było rozpocząć pracę bez posiadania wcześniejszego doświadczenia. Powstało wtedy znane powiedzenie o 25-latku z 15-letnim doświadczeniem. Dzięki zmianom, które następują, powoli przestaje mieć ono rację bytu.

 

Czy tylko branża produkcji obniża wymagania?

Powyżej opisany trend dotyczył branży produkcyjnej, ale czy tylko? Podobne tendencje od dawna można zaobserwować w sektorze SSC/BPO. Aby zacząć tam pracę nie trzeba posiadać specjalistycznego doświadczenia. Wystarczy, że znasz język obcy, a całej reszty zostaniesz nauczony. Jeszcze dwa lata temu podobna tendencja istniała przy starcie w branży IT – firmy przyjmowały osoby z minimalnymi umiejętnościami. Nawet więcej! Oferowały półroczne szkolenia, po których uczestnik miał gwarancję pracy w danej firmie. Obecnie znowu jest coraz ciężej o wejście do tej branży – mit, że każdy może programować oraz niskie wymagania sprawiły, że mamy przesyt juniorów. Czy taki sam los może czekać inne branże?