O zjawisku rynku pracownika mówi się obecnie już chyba w każdej polskiej firmie. Brak rąk do pracy i niedobór odpowiednio wykwalifikowanych kandydatów to bolączka niemal każdego pracodawcy. Problem jest zresztą nie tylko w zatrudnieniu właściwych osób, ale także w tym, by powstrzymać je od “uciekania” do konkurencji. Największe wyzwanie w tej kwestii stoi przed firmami położonymi na granicy z innymi państwami – tam bowiem fluktuacja pracowników jest największa, a to dlatego, że zagraniczni pracodawcy oferują wyższe pensje.  

Problemy pogranicza

Problem wzmożonej fluktuacji pracowników odczuwają szczególnie firmy położone w miejscowościach znajdujących się na granicy dwóch państw. Doskonałym przykładem będą choćby przedsiębiorstwa produkcyjne ze Śląska i Dolnego Śląska. Problem ze znalezieniem i utrzymaniem pracowników, normalnie i tak już występujący w tej branży, dodatkowo potęguje fakt, że wielu podwładnych decyduje się na emigrację do Czech. Wynagrodzenia w tamtym kraju są wyższe, dlatego pracownicy chętniej wyjeżdżają za granicę. Firmy położone na granicy Polski i Czech zmuszone są więc do konkurowania jednocześnie z rodzimymi, jak i zagranicznymi przedsiębiorstwami. Problem dotyczy szczególnie firm z branży automotive, których jest dużo zarówno na Śląsku i Dolnym Śląsku, jak i właśnie w Czechach.

 

Dużo, ale nadal za mało

W pewnym sensie można powiedzieć, że branża motoryzacyjna rządzi się swoimi prawami. Jak podkreśla bowiem Maria Kuźniar, Opiekunka Klientów ze Śląska: “Z Raportu Płacowego dedykowanego dla Automotive wynika, że wynagrodzenia w tej branży są nieco wyższe niż w innych badanych branżach. Mimo to pracodawcy mówią wprost, że nie są w stanie konkurować z firmami czeskimi.”Wynagrodzenia na wybranych stanowiskach (gdzie poszukuje się w tej chwili najwięcej pracowników), rzeczywiście kształtują się odmiennie pod względem branży. Przykładem może być choćby lakiernik, który ogółem zarabia 3444 zł brutto (mediana, dane z Kompleksowego Raportu Płacowego z edycji Wiosna 2017, w którym wzięło udział 550 firm), a w branży automotive – 5441 zł (na podstawie Raportu Automotive – dane z 95 firm). Różnica na korzyść wspomnianej branży wynosi więc około 2 tysięcy złotych. Nieco mniejszy, ale nadal zauważalny rozstrzał występuje na stanowisku automatyka, który zarabia odpowiednio: 5522 zł ogółem i 5709 zł w branży motoryzacyjnej. Nie inaczej wygląda sytuacja monterów, którzy ogółem we wszystkich branżach mogą liczyć na wynagrodzenie wysokości 3025 zł, zaś w automotive: 3695 zł. Mimo to, że pensje pracowników firm motoryzacyjnych są wyższe niż pozostałych, i tak wolą oni wyjeżdżać do Czech, gdzie mogą liczyć na jeszcze większe zarobki. Nie w każdym przypadku potrzebna jest zresztą przeprowadzka za granicę na stałe. Mieszkańcy rejonów leżących na granicy mogą bowiem każdego dnia podróżować do Czech na własną rękę, w ogóle nie zmieniając miejsca swojego zamieszkania. Taka sytuacja jest dla polskich pracodawców prawdziwym wyzwaniem, trudno bowiem stawiać czoła konkurencji z dwóch państw jednocześnie.

 

Jak sprostać wyzwaniu?

Co można zrobić, by wygrać rywalizację z zagranicznymi firmami i pozyskać wykwalifikowanego pracownika na stałe? Odpowiedzią mogą być m.in. atrakcyjne benefity i przyjazna atmosfera pracy. Warto wprowadzić np. system motywacyjny w postaci premii dla najlepszych pracowników oraz atrakcyjne dodatki pozapłacowe, jak choćby dopłaty do przejazdów do miejsca pracy. Ta ostatnia opcja pozwala na uzyskanie większego zasięgu w rekrutacji pracowników, gdyż umożliwia bezpłatny dojazd osobom z bardziej oddalonych miejscowości. Dla dzisiejszych pracowników bardzo duże znaczenie mają również czynniki takie jak poziom kultury organizacyjnej czy możliwości rozwoju. Osoba pracująca w Czechach może zarabiać więcej niż w Polsce, ale jeśli zaoferujemy jej lepsze ogólne warunki pracy, niewykluczone, iż wybierze ona jednak zatrudnienie w naszej firmie. Zawsze warto bowiem pamiętać, że wysokie wynagrodzenie “samo w sobie” bardzo krótko działa w sposób motywacyjny. Najważniejsze, by miejsce pracy stało się dla pracowników “ich” miejscem i by odczuwali oni współodpowiedzialność za losy firmy. To trudne, ale mimo wszystko możliwe do zrealizowania.